Informacje

Informacje:
1. Częstotliwość dodawania nowych rozdziałów to ok. co dwa dni.
2. Byłoby miło, gdybyście komentowali. Więcej komentarzy = szybciej opublikowany nowy rozdział.
Komentować może każdy, nawet anonimowy użytkownik, BRAK weryfikacji obrazkowej!:))
3. Jeśli jednak nie chce Ci się komentować, przynajmniej oceń rozdział (na dole posta). Dziękuję. x
4. Na stronie "Bohaterowie.." możesz zobaczyć jak wyglądają postacie w opowiadaniu. Zachęcam do systematycznego odwiedzania strony, gdyż jest ona aktualizowana z każdym rozdziałem.
5. Chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach? NAPISZ na stronie 'Informowani'! Najlepiej, jeśli podasz nazwę twittera (np. @little_while) :)
6. Zamiast spamować pod rozdziałem, podaj link do swojego bloga na stronie "Polecam". Jeżeli ktoś zechce, chętnie odwiedzi Twojego bloga i będzie to bardziej skuteczne, gdyż będzie wiedział gdzie szukać adresu. x
7.W razie jakichkolwiek pytań, piszcie do mnie na twitterze: @little_while
8. Informacje stąd będą aktualizowane i czytając je, będziecie na bieżąco.

Każda Wasza opinia (w formie komentarza lub oceny) jest mile widziana:)


Aktualizowano: 02.08.2013r. 00:58

10.08.2013

Ten.

*Zayn’s POV*

-Moim zdaniem powinna się dowiedzieć. Nie jest dzieckiem. – odezwał się po chwili Tomlinson. Ten to zawsze ma „genialne pomysły”. Mam nadzieję, że śmierdzi wam tu sarkazmem.

-Może w innym przypadku to by się sprawdziło, ale tutaj? Oszalałeś? Mam iść do niej i powiedzieć, że jej ojciec, będący kryminalistą, szantażuje mnie nagraniem, które nie może trafić w ręce policji, bo skończę za kratkami za błędy jakie popełniłem, kiedy byłem szczeniakiem, dlatego muszę ją przekonać, żeby z nim zamieszkała? – nerwowo chodziłem po pokoju i żywo gestykulowałem dłońmi.

-Dokładnie tak. – wzruszył ramionami Tommo, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Walnąłem się otwartą dłonią w czoło. Przecież tylko żartowałem…

-Wtedy Veronica z nim nie zamieszka i jej ojciec załatwi Zayn’a. – stwierdził Liam. Miał rację. Chyba jako jedyny myślał racjonalnie. 
Ba, on zawsze pomagał każdemu z nas wybrnąć z jakichś chorych sytuacji. Pakowaliśmy się w problemy kilka razy dziennie, a on wpadał na pomysły, które mogłyby nas wybawić. Zawsze mogliśmy na niego liczyć. To cholernie rozsądny człowiek. Nie wiem tylko dlaczego zajmuje się rodzajem pracy, będącą naszą profesją, a nie czymś lepszym i bardziej opłacalnym. Jednak świetnie, że poznaliśmy się, bo kto by nam pomagał? Był kimś więcej, niż przyjacielem. Był dla mnie jak brat. Wszyscy dla siebie byliśmy braćmi. 
Jednak to była sytuacja bez wyjścia. Czegokolwiek bym nie zrobił, byłoby źle. Lub jeszcze gorzej.

-Wpieprzyłeś się w niezłe gówno. – rzekł Harry, kręcąc głową.

-No co ty nie powiesz? Bez twojej błyskotliwości, nie skapnąłbym się. – przedrzeźniałem go. Miałem nadzieję, że mi pomogą, a nie będą stwierdzać to, co sam wiem. Jednak jak to mówią: po nitce do kłębka. Oby to tutaj również się sprawdziło.

-Lubisz ją? – padło pytanie z ust Payne’a. Zaskoczył mnie. Posłałem mu spojrzenie typu „o czym do cholery ty mówisz i dlaczego zmieniasz temat”, a on triumfalnie się uśmiechnął.

-Kogo? – chciałem się upewnić, czy chodzi mu na pewno o tę osobę, o której myślę. Choć sam nie wiem o kim myślałem. A może powinienem zapytać „co”?

-Veronicę. – utwierdził mnie w przekonaniu, że faktycznie spodziewałem się, że pyta o nią. Zaczął bawić się w robienie śledztwa. Ma facet wyczucie czasu.

-Skąd wytrzasnąłeś to pytanie? Jesteśmy tutaj dla rozrywki i gadania o dziewczynach, czy żeby pomóc mi wyjść z tego bagna? – oburzyłem się. Szczerze? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Prawdopodobnie tylko jej współczułem i chciałem pomóc, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, co musi czuć. Chyba. Do cholery, to nie czas na takie błahostki. Poza tym nigdy nie „lubiłem” dziewczyn w taki sposób, by bawić się w jakąś miłość, czy jak to tam sobie zwą. Jedna noc, jedna przygoda i koniec. Tak było za każdym razem. No dobra, ewentualnie dwie noce.

-Jasne. – mruknął, patrząc na mnie podejrzliwie. Ciekawe, jaką sobie wyrobił opinię na ten temat. Ale w sumie miałem ważniejsze problemy niż rozgryzanie o czym myśli Payne. Chętnie zamieniłbym się z kimś, kto nie ma problemów i… O cholera! Jestem genialny!

-Wiem! – krzyknąłem, wyrywając wszystkich z przemyśleń. Spojrzeli na mnie ciekawi tego, co miałem zamiar im oznajmić. –Zamienię nagrania. Wezmę to, którym mnie szantażuję i podłożę coś innego. – powiedziałem pełen zapału. Payne - geniusz!

-Zwariowałeś? Chcesz się włamać i ukraść nagranie?! – podkreślał każde słowo Liam, niedowierzając w to, co powiedziałem. Nie wyraziłem się dość jasno, czy uznał to za zły pomysł? Ciekawe, czy wymyśliłby coś innego… Lepszego, powiedzmy.

-Zamienić. – sprecyzowałem. Tak brzmi lepiej.

-To nie jest takie głupie. – mruknął Louis. Uwielbiam tego gościa! –Malik robił gorsze rzeczy, niż kradzież. – dodał, jakby chciał przekonać innych o tym, że ten plan jest dobry. Chciałem walnąć go za robienie ze mnie kryminalisty, przestępcy i niewiadomo kogo, ale w sumie miał rację. Robiłem gorsze rzeczy.

-Właśnie. – wyszczerzyłem się. To mogło się udać.

-Też myślę, że musi zdobyć to nagranie. Adkins może go wciąż wykorzystywać i szantażować dopóki będzie je miał. – powiedział Harry, przeczesując włosy. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Mimo, że jest z nas najmłodszy, czasem wydaje się cholernie rozsądny. Dobra, starczy tego. Moje myśli są zjebane. Teraz pozostał do przekonania tylko Liam. Nasz wzrok padł na niego.

-Wiecie, że zawsze wam pomogę, bo jesteście moimi najlepszymi kumplami, ale kurde, jak macie zamiar to ukraść? – wypytywał, prawdopodobnie nadal niedowierzając, że się zgodził. No bo taka gadka oznaczała, że się zgodził.

-Pomoże nam ktoś, kto wisi mi przysługę. – uniosłem brew dumny z siebie. Świetnie jest mieć dobrą pamięć i dobrych starych znajomych, współpracujących obecnie z moimi wrogami.

*

Wykonałem kilka telefonów, odbyłem kilka krótkich rozmów i mogłem zrealizować swój plan. Nie był on niewiadomo jak szczegółowy i idealnie dopracowany, ale każdy wiedział co ma robić. Miałem coraz większą nadzieję, że to może się udać.

Zadzwoniłem do gościa, który wisiał mi przysługę i dowiedziałem się gdzie Adkins trzyma takie rzeczy, jak nagranie, którego jestem głównym bohaterem. Oczywiście w domu, w swoim gabinecie w jakimś jebanym sejfie. Dał nam także plan jego posesji, byśmy nie musieli błądzić w poszukiwaniu gabinetu i sejfu. Włamanie do domu, do sejfu, kradzież i inne – bułka z masłem. Miałem szczęście, że tego wieczoru Adkins był zajęty daleko od domu. Mój dawny znajomy powiadomił nas o alarmach i kamerach, które są w jego domu. Wierzcie mi na słowo, że szanowny-pan-dupek-John-Adkins ma niezły fach, powiem wręcz, że jest jeszcze lepszy niż nasz. Jednak to długa historia jak wspinał się po szczeblach, by w świecie ‘gangsterskim’ stał się tym, kim się stał. Byłem pewien, że Veronica nic o tym nie wiedziała. Lepiej dla niej. Ale zabezpieczenia miał kiepskie.

Tymczasem Liam i Harry stali na czatach, gdy Louis, ja i Samuel – znajomy z naszej ekipy od brudnej roboty, zawsze służący pomocą w takich sprawach, bo włamania to jego hobby – próbowaliśmy dostać się do środka. Niezauważeni przez kamery przeskoczyliśmy przez ogrodzenie i podbiegliśmy do tyłów budynku w miejscu, gdzie znajdowała się jakaś skrzynka, do której mógł się podłączyć w celu wyłączenia kamer i alarmu.

-Myślałem, że będę miał więcej frajdy. Nie spodziewałem się takich słabych zabezpieczeń u kogoś takiego jak Adkins. – prychnął, zamykając swój mały komputerek. To wszystko zajęło mu dosłownie chwilę. Kurwa, dobry jest. –Mamy pół godziny. –dodał wstając i kierując się do tylnich drzwi. Trzydzieści minut to wystarczająco dużo czasu. Byłem pewien sukcesu.

Teraz czas na robotę Louisa. Włożył do zamka coś, co wyglądało jak… wsuwka? Nie wiem co to było, ale użył tego czegoś umiejętnie i po kilku sekundach drzwi zostały otwarte. Posłał mi jeden ze swoich durnych uśmieszków i śmiesznie poruszył brwiami. Widać, że był z siebie dumny. Weszliśmy do środka i pokierowaliśmy się w stronę drzwi do gabinetu, które również były zamknięte. Lou ponownie zrobił pożytek ze swoich umiejętności i dostaliśmy się do środka. Strużkę światła padającego z latarki kierowałem we wszystkie strony, by zobaczyć gdzie jest sejf. W końcu dostrzegłem go po prawo na wielkiej szafce, przypominającej komodę. Podeszliśmy do niego i Samuel od razu zabrał się za otworzenie. Udało mu się oszukać tandetny elektroniczny zamek szyfrowy. Poklepałem go po ramieniu, okazując mu uznanie. Jest cholernie dobry w tej zasranej robocie i nie dziwię się, że w naszej ‘ekipie’ zyskał szacunek. Dla niego to czysta frajda.

Zacząłem przeszukiwać wnętrze sejfu, a Tommo świecił latarką. Robiłem to dyskretnie, by nie powywalać ze środka wszystkiego i później poukładać wszystko tak, jak było. Mniej więcej. W końcu natknąłem się na stos płyt. Na każdym było inne nazwisko. Smith, Jonas, Wilson, Dawson, Malik… to jest to, czego szukałem. Nie znałem pozostałych nazwisk, ale John-dupek musiał szantażować nie tylko mnie. By mieć pewność, odtworzyliśmy je na sprzęcie Samuela. Poznałem od razu. To było to. Na miejsce płyty z nagraniem włożyłem płytę z kilkoma singlami zespołu Metallica. Nie słucham tego, ale może on ich lubi? W sumie co za debil ma nagrane takie coś na zwykłej, najtańszej płycie CD? Tylko Adkins.

-Jesteś pewien, że nie ma kopii? – zapytał Louis, gdy włożyłem płytę do przygotowanego opakowania.

-No co ty. Jest za głupi na zrobienie kopii. – zadrwiłem. Kto jak kto, ale Adkins nie bawi się w takie rzeczy. Myśli, że wszystko w jego sejfie jest bezpieczne. Zerknąłem jeszcze raz do środka, który wciąż był oświetlany przez latarkę Lou.

-Czekaj. – zatrzymałem Samuela, który chciał zamknąć sejf. Rzuciła mi się w oczy koperta z danymi Veronici: imieniem, nazwiskiem i adresem. Była otwarta. Wziąłem ją i zajrzałem do środka. Skąd miał list zaadresowany do Veronici z datą wysłania sprzed dwóch dni?

-Co to? – rzucił Tommo, patrząc na papier, który trzymałem w ręce.

-Coś co nie należy do niego. – mruknąłem, zajęty czytaniem treści.

-Musimy się zwijać. – upomniał nas Samuel. Kiwnąłem głową i schowałem list do kieszeni mojej skórzanej kurtki. Zamknęliśmy kolejno sejf, gabinet i drzwi wejściowe, a następnie skierowaliśmy się do ogrodzenia, które ponownie przeskoczyliśmy. Daliśmy znak Liamowi i Harry’emu, że jesteśmy z powrotem i podążyliśmy do samochodu.

Ściągnąłem czarne rękawice, które miałem cały czas na dłoniach i cisnąłem nimi o podłogę. Kto by pomyślał, że chcąc odzyskać nagranie, uda mi się odkryć prawdziwe intencje Adkinsa co do zamieszkania z jego córką i odbudowania ich relacji?

*

*Veronica’s POV*

Podążyliśmy za Liamem do salonu, gdzie siedzieli pozostali. Spojrzałam zdezorientowana na Nialla. On chyba też nie wiedział o co chodzi. Wywnioskowałam to po jego minie. Co do cholery? Obdarzyłam pytającym spojrzeniem każdego z chłopaków, którzy siedzieli na kanapie. Musiało się coś stać. I to nie byle co. Panowała grobowa cisza. Kazali mi tutaj przyjść po to, bym z nimi pomilczała?

-Co jest? – przerwałam milczenie, oczekując wyjaśnień. Z sekundy na sekundę denerwowałam się coraz bardziej. Nie tylko dlatego, że bałam się usłyszeć tego, co mieli mi do powiedzenia, bo zapewne to było straszne, ale też dlatego, że wciąż siedzą cicho i nie są łaskawi mi niczego powiedzieć.

-Ymm.. Chyba powinnaś coś przeczytać. – zaczął Louis, wskazując na kopertę, leżącą na stoliku. Podeszłam i podniosłam ją. Była otwarta. I zaadresowana do mnie. Otworzyli ją? Wyjęłam ze środka kartkę papieru i ponownie obdarzyłam każdego z nich pytającym spojrzeniem. Liam kiwnął głową. Dał znak, że mam to przeczytać. Rozłożyłam kartkę i lustrowałam komputerową czcionkę. Z każdym przeczytanym zdaniem nie mogłam uwierzyć w to, co jest tam napisane. Zaczęłam od początku powoli i dokładnie, by dotarła do mnie jego treść.

-Skąd to macie? – zapytałam, zakrywając usta dłonią. To jedyne sensowne pytanie, które przyszło mi na myśl.

-Od twojego ojca. – odpowiedział Liam, niepewnym głosem. Zmarszczyłam brwi, gdy Zayn spiorunował go wzrokiem.

-Dał wam to? – rzuciłam. Okay, to było pewne, ale po kolei. W takim razie skąd on to miał, skoro…

-Nie do końca. – przerwał moje przemyślenia Louis. Spojrzałam na niego, wyczekując dalszej części zdania. Miałam wrażenie, że się nie doczekam. Milczał. Czy ja wszystko muszę z nich wyciągać stopniowo? Nie mogą od razu powiedzieć? To ułatwiłoby sprawę i im, i mi.

-Co znaczy „nie do końca”? – położyłam nacisk na trzy ostatnie słowa. Co to mogło oznaczać?

-Znaleźliśmy to. – wzruszył ramionami Lou. Dobra, albo jestem głupia… albo jestem ogłupiana. W sumie chyba to i to, aczkolwiek to drugie w większym stopniu. Według mnie.

-Jak mógł wam to dać mój ojciec, skoro to niby znaleźliście? – próbowałam ułożyć sensowne pytanie, zawierające moje wątpliwości. Czułam, że zaraz dostanę migreny. To było cholernie skomplikowane. Albo inaczej: oni byli skomplikowani. Gdyby byli bezpośredni, sprawa byłaby prosta i jasna.

-No bo nie dał nam tego. - zaczął Harry. Zaraz oszaleję. Dlaczego do cholery oni ze mną pogrywają?! Dał, nie dał, znaleźli, nie znaleźli. O co tutaj chodzi?

-Rozwiniesz swoją wypowiedź? – burknęłam zirytowana z nadzieją, że zakończą te męczarnie i w końcu dowiem się prawdy.

-Znaleźliśmy to w jego domu. – odpowiedział Zayn. Okay, więc znaleźli. Ale, cholera, czy jedna osoba nie może mi tego powiedzieć, tylko każdy z nich informuje mnie o jakimś nowym fakcie?

-Zaprosił was, kiedy mnie nie było? – drążyłam temat. Musiałam ich jakoś podejść i po kolei tworzyć nowe tezy.

-Nie osobiście. – mruknął Malik. Spojrzałam na niego wyczekująco. –Pośrednio też nie. – dodał. Zwariuję z nimi. Miałam ochotę napaść na któregoś z nich i szarpać, dopóki wszystkiego nie wyśpiewa. Moment.. czy on mi właśnie powiedział, że sami się wprosili? Ta ich mimika twarzy... Och, nie. O. MÓJ. BOŻE.

-Włamaliście się do jego domu?! – zapytałam najgrzeczniej i najspokojniej jak tylko potrafiłam. Jednak coś chyba nie wyszło, bo praktycznie wykrzyczałam to. "Wdech, wydech, wdech, wydech..", próbowałam się uspokoić.

-Malik musi ci coś powiedzieć. – rzucił szybko Liam, wskazując na przyjaciela. No to na pewno się dowiem wszystkiego od kogoś takiego jak Malik!

-To nie tak, jak myślisz. – zaczął Zayn, gestykulując dłońmi. Lepiej zacząć nie mógł. W mojej głowie pojawiały się jakieś chore scenariusze.

-Nie wiesz, co myślę. Ale może przejdź do sedna sprawy? – zaproponowałam. Chciałam, żeby w końcu mi to powiedzieli. To naprawdę były tortury. Byłam rozdarta i przerażona tym, co miałam za chwilę usłyszeć. Jeśli w ogóle dojdzie do tego, że to usłyszę.

-Pamiętasz jak radziłem ci co ja zrobiłbym w twojej sytuacji? W sensie z ojcem? – spojrzał na mnie, przeszywając mnie wzrokiem. Wróciłam myślami do tamtej sytuacji w moim pokoju i przytaknęłam.

-To było dziś. Tak słabej pamięci nie mam. – posłałam mu ironiczny uśmiech i czekałam na męki ciąg dalszy.

-Zapomnij o tym, co ci radziłem. Zostałem zmuszony, by to powiedzieć, bo ktoś, kto chciał, bym to powiedział, tak jakby zmusił mnie do tego i…

-Czekaj. Stop. – zatrzymałam niekontrolowany potok słów, wydobywający się z jego ust. –Najpierw każesz mi sobie coś przypominać, a potem zapomnieć. Później sugerujesz, że byłeś szantażowany, tak? – analizowałam wszystkie informacje z jego niespójnej wypowiedzi. Przytaknął. –Kto cię szantażował i dlaczego? – chciałam wiedzieć. Miałam przecież do tego prawo.

-Naprawdę nie wiesz kto? Pomyśl. – rzekł, przygryzając dolną wargę. To było urocze w jego wykonaniu… Ugh. O czym ja myślę? Stało się – rozbolała mnie głowa.

-Nie? – rzuciłam rozbawiona. Po chwili zrobiło mi się słabo. Proszę, niech nie powiedzą mi, że to osoba, o której pomyślałam od razu.. Spojrzałam na każdego z nich. Ich miny były śmiertelnie poważne. Cholera. Cholera. Cholera. –Nie myślimy o tej samej osobie. – rzuciłam, kręcąc głową. Zaczęłam nerwowo chodzić po salonie, uważnie obserwowana przez pozostałych. Zapewne pomyśleli, że jestem psychopatką..

-Veronica, to oczywiste, że mogła to być jedna osoba. – stwierdził rzeczowo Liam.

-Kłamiecie, prawda? To taki żart? To nie jest zabawne. – zaczęłam obgryzać paznokcie. Wróciłam do tego paskudnego nawyku. Jeśli tak miałam się odstresować, to pozwoliłam sobie na to. Dlaczego oni mówią takie rzeczy na temat mojego ojca?

-Veronica, połącz wszystkie fakty ze sobą. – polecił mi Zayn, podchodząc do mnie.

-On wrócił i chciał się zmienić i odbudować kontakt i… - zacięłam się. Zabrakło mi słów. Co ja wygadywałam? Broniłam tego człowieka? Naprawdę musiała boleć mnie głowa.

-Chciał mieć prawo do opieki nad Tobą. Ty nie jesteś jeszcze pełnoletnia, a spadek po dziadku otrzymasz po ukończeniu osiemnastego roku życia. – tłumaczył powoli, niczym trzyletniemu dziecku. Czułam się beznadziejnie.

-Prawnie sprawując opiekę nade mną, automatycznie miałby prawo do niego i mógłby nim  zarządzać… - zaczęłam i ponownie nie wiedziałam, co powiedzieć. Dlaczego do cholery moje życie jest tak pojebane?! –Jestem idiotką. – wycedziłam, bliska płaczu.

-Nie jesteś. – zapewnił Zayn, łapiąc moje ramiona, bym zwróciła na niego uwagę i posłuchała go. Jednak nie miałam takiego zamiaru. Nie chciałam słyszeć słów, które miały mnie pocieszyć, bo ktoś się nade mną litował i uważał na słabeusza. No dobra, psychicznie byłam cholernie słaba. To właśnie zaczęło się ujawniać.

-Prawie uwierzyłam, że naprawdę chciał odzyskać ze mną kontakt! Że zrozumiał swój błąd, że chciał mnie wspierać, że miałam szansę odzyskać ojca! Jestem cholerną idiotką! – zdesperowana krzyczałam mu w twarz. Byłam wściekła na siebie i załamana swoją naiwnością jednocześnie. Początkowo miały to być tylko moje myśli, ale straciłam kontrolę nad sobą i słowa kolejno wydobywały się z moich ust. - A on wrócił tylko po to, żeby formalnie być moim opiekunem i mieć prawo do tego jebanego spadku! Manipulował mną. Zależało mu na pieniądzach, nie na mnie.. – z każdym słowem mój głos załamywał się coraz bardziej. Zaczęłam płakać. Czułam się jak śmieć, na którym nikomu nie zależało. Jak inaczej mogłam się czuć, gdy własnemu ojcu zależało bardziej na kasie niż na swojej córce? Upadłabym na podłogę, gdyby nie silne ramiona, oplatające mnie w pasie i przyciskające do klatki piersiowej.



___________
Powyżej dziesiąty rozdział.
Co myślicie? x
Proszę o Wasze komentarze. To strasznie motywuje do pisania. x

Dziękuję, kocham Was. xx
Do następnego. x

15 komentarzy:

  1. O Maj Gad. Genialne. Ten rozdział jest zajebisty. Nie mogę się doczekać następnego. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa ja chcę więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww <3 czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chce następny :)
    świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. wauw..
    Tyle mogę powiedzieć..
    Dzieje się !
    Megaa *.*
    Czekam i weny x

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Victorii. Jej tata to drań. Nie liczący się z nikim, jedynie interesuje się swoimi interesami i kasą, która zdobywa.
    Widać, że Zaynowi podoba się Viki, ale nie umie się do tego przyznać.
    Ciekawy rozdział.
    Pozdrawiam @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! Nieźle się porobiło. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo podoba mi się ten rozdział, są świetne opisy :D czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaaaaaaaa genialne. Piszesz super <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow nie źle! Mam nadzieje ze z kazdym rozdzialem romans veroniki i zayna rozkwitnie <3 pisz dalej !¡!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. asfasiufgadui kocham twojego bloga :3 nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś otagowana!
    Więcej u mnie : onedirectionimaginyyy.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. I teraz mam ochotę go zabić dosłownie ;) Co za debil i współczuję szczerze Vernice, ale mam nadzieję, że chłopcy jej pomogą. Zapraszam także do siebie ;)
    - czas-na-nienawisc.blogspot.com
    - wlasny-ninja.blogspot.com
    - wybor-zycie-albo-smierc.blogspot.com
    - love-fun-joy.blogspot.com
    - kocham-zabawe.blogspot.com
    - fuck-ideals.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyna ma przerąbane. Głupio jest tak wiedzieć, że ojciec woli kasę od Ciebie...
    A rozdział świetny, były zwroty akcji, więc... :) Nie napiszę zbyt dużo, bo jestem wykończona, a muszę jeszcze przeczytać kolejny rozdział.
    @TheIrishsWife

    OdpowiedzUsuń

Każdy może dodać komentarz. Nawet anonimowi użytkownicy.
Brak weryfikacji obrazkowej:)