Dłużej nie mogłam wytrzymać zachowania Zayna. Otwarcie przekonywał mnie, że mnie nienawidzi. Powiedziałam, że jestem zmęczona i poszłam na górę. Otworzyłam okno, wychodzące na taras od strony ogrodu i na sam ogród, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Zostawiłam je lekko otwarte, by duszny pokój przewietrzył się. Miałam zamiar przejrzeć rzeczy, które zabrałam wczoraj w pośpiechu, gdy usłyszałam krzyki dochodzące zza okna. Mimo, że nie chciałam znów podsłuchiwać, moja ciekawa natura przejęła nade mną kontrolę i podeszłam bliżej okna, jednak na taką odległość, by zostać niezauważona.
-Co ty robisz, Zayn?! Nie możesz być dla niej miły? Musisz zaczynać i pokazywać się ze swojej… złej strony? – krzyknął Liam.
-Co ja robię?! Ha ha ha! – zaśmiał się donośnie, aczkolwiek sztucznie Zayn. –Co Wy robicie! – wrzasnął.
-My?! – oburzył się Liam.
-Tak, wy! – potwierdził brunet. –Gadacie jej o wszystkim! Po cholerę jej to wszystko wiedzieć?! A jak użyje tego przeciw nam?! Myślicie, czy mózg Wam wysiadł?!
-Ma prawo wiedzieć…
-Bla bla bla! – przedrzeźniał go Zayn. –Nic nie rozumiecie? Macie zamiar bawić się w super-bohaterów i ją chronić? – rzekł wyraźnie rozbawiony.
-Obiecaliśmy Olly’emu, że się nią zajmiemy. Pamiętasz? – zapytał spokojniejszym tonem Payne.
-Uciszcie się, bo Was usłyszy! – syknął Louis. Prawdopodobnie dopiero dołączył do nich, bo po tych słowach do moich uszu dobiegł dźwięk zamykanych drzwi od salonu, skąd było wyjście na taras. – Darcie się na siebie nic wam nie da. – dodał.
-Czy Wy niczego nie rozumiecie? – powiedział z pretensjami Zayn.
-Może nas oświecisz? – rzucił podobnym tonem Liam.
-Nie uda nam się jej ochronić, rozumiecie? – rzekł z powagą. – Wrócą po nią. Będą jej szukać. Poza tym na pewno dowiedzą się, że jest u nas. I wtedy jeszcze my będziemy ich kolejnym celem. – wyjaśniał.
-I tak jesteśmy ich celem. Kolejnym. Może nie mają ochoty nas teraz zabijać, ale mają nas na oku. – rzekł Niall, który również tam był. Możliwe, że przyszedł również z Louisem. Po chwili odezwał się Harry.
-Ma rację. Wszyscy wpakowaliśmy się w to gówno.
A więc przy tej rozmowie byli wszyscy.
-Zabili Olly’ego. Może nie chcieli go załatwić tak szybko, ale w końcu zemścili się i może odpuszczą..-powiedział Niall.
-Na co ty liczysz? Od początku chcieli skrzywdzić Veronicę, więc wątpię, by zrezygnowali. – powiadomił ich Zayn. Serce zaczęło mi bić mocniej. Nadal byłam w niebezpieczeństwie. – A jeśli nawet by zrezygnowali i chronilibyśmy ją przed nim.. znajdą się kolejni, którzy będą chcieli mścić się na nas i żeby nas sprowokować, jej coś zrobią. – dodał.
Słuchałam wszystkiego z zapartym tchem. Próbowałam przetwarzać te wszystkie informacje, ale było ich zbyt dużo. Mimo tego słuchałam dalej.
-Będziemy musieli ją chronić do końca życia, a i tak jej życie będzie bardziej narażone, niż dotąd. Poza tym przez nią będziemy osłabieni. Zamiast zająć się swoimi sprawami, któryś z nas wciąż będzie musiał jej pilnować. Narazimy nasze interesy i wszystko inne. Zrozumcie! Chroniąc ją, zaszkodzimy nam. – dokończył swoją wypowiedź, po każdym zdaniu robiąc przerwę, by dotarło to do jego słuchaczy.
-Myślisz jak egoista. – podsumował Liam.
-Nie baw się w dobrą duszyczkę, Payne. – ironicznie skrytykował do Zayn.
-Daj spokój, Malik. Sugerujesz nam, żebyśmy się jej pozbyli? – dopytywał Harry.
Między nimi zapadła cisza. „Chcą się ciebie pozbyć”, powiedział mój wewnętrzny głos. Nie chciałam więcej słuchać. Odsunęłam się od okna, a w mojej wyobraźni widziałam sceny, przedstawiające sposoby, w jaki mogliby mnie zabić. Widziałam siebie z kulką w głowie, z poderżniętym gardłem, na dnie rzeki…
Zaczęłam panikować. Nie wiedziałam, co mam robić. Uciekać? Nie, nie uciekłabym przed nimi. Zabić się sama, zanim oni to zrobią? Nie starczy mi odwagi. Usiadłam na podłodze i zaczynałam obmyślać plan ucieczki. To ten pomysł z wszystkich innych, które przeszły mi przez myśl wydawał się najlepszy. Wtedy ktoś zapukał kilkakrotnie do drzwi. Aż podskoczyłam, a gdy te otworzyły się, ujrzałam Nialla. „To już? Teraz zamierzają ze mną skończyć?”, przeszło mi przez myśl. Biorąc pod uwagę to, że dwa dni temu żyłam bezpiecznie ze swoim bratem, a dziś mieszkam u gangsterów i prawdopodobnie ktoś chce odebrać mi życie, wszystko jest możliwe.
-Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mówiłaś, że źle się czułaś… - zaczął i podszedł do mnie. – Dlaczego siedzisz na podłodze?
-Uhh…Ja? Och.. Wszystko dobrze.. Dziękuję za troskę. – jąkałam się.
„Chce mi zamydlić oczy, by wbić nóż w jakąś część mojego ciała?”, pomyślałam i popatrzyłam na jego ręce w obawie, czy ma owe narzędzie. Odetchnęłam, gdy jego dłonie były puste.
-Jesteś głodna? Zamawiamy chińszczyznę i jeśli chcesz, zamówimy coś dla Ciebie.. a jeśli nie lubisz, to może masz ochotę na kanapkę, lub na coś. – zaproponował z lekkim uśmiechem.
-Dziękuję, ale.. nie jestem głodna. Naprawdę. – rzekłam, wstając. Nawet nie czułam głodu, a ostatni posiłek spożywałam około półtora doby temu.
-Na pewno? Wydaje mi się, że nic nie jadłaś.. – zaczął.
-Tak, na pewno. Jeszcze raz dziękuję i życzę Wam smacznego. – uśmiechnęłam się niepewnie. Tak bardzo chciałam, by sobie poszedł.
-Ok. Gdybyś zmieniła zdanie, jesteśmy na dole. – posłał mi szczery uśmiech i odwrócił się do wyjścia. –I jeszcze coś.. Przepraszam za Zayna. Jest tym wszystkim zdenerwowany. Najpierw mówi, a potem myśli. – wytłumaczył, a ja przytaknęłam. –I nie bój się. Z nami jesteś bezpieczna. – dodał i chciał odejść.
-Niall? – zatrzymałam go, na co blondyn się odwrócił. – Dzięki. – mruknęłam wystarczająco głośno, by to usłyszał. Dziękowałam nie tylko za troskę, ale za wsparcie i obronę przed planem Zayna.
-Nie ma sprawy. – odrzekł i wyszedł.
Kiedy tylko odszedł na bezpieczną odległość, pacnęłam się otwartą dłonią w czoło. „Idiotka”, skarciłam się. Jak mogłam myśleć, że oni mnie zabiją?
*
Starałam się bezszelestnie zejść ze schodów. Słyszałam co jakiś czas wrzaski chłopaków i głośno włączony telewizor. Zapewne oglądali emocjonujący mecz. „Cóż. Jak to faceci z pewnością uwielbiają mecze.”, doszłam do wniosku. Skierowałam się do drzwi, za którymi była kuchnia. Byłam pewna, bo kiedy ostatnio szłam na górę, po rozmowie z chłopakami w salonie, drzwi do niej były otwarte i widziałam wnętrze pomieszczenia. Popchnęłam drzwi, które na szczęście nie skrzypiały. W razie czego, mogłam powiedzieć, że chciałam skorzystać z propozycji Nialla i zrobić sobie kanapkę.
Weszłam do środka i skierowałam się do lodówki. Tak, jak myślałam. Był w niej alkohol. „Jednak są typowymi facetami.”, stwierdziłam. Kilkanaście butelek piwa. Chciałam wziąć dwie. Nie zauważyliby. A jeśli nawet, to mogliby pomyśleć, że któryś z nich je wziął. Wyciągnęłam rękę, gdy zauważyłam butelkę wódki. Całe 0,7l. Oryginalnie zamknięta. Nie zastanawiałam się długo. Wzięłam ją i butelkę piwa.
*
Wiedziałam, że kolejna noc będzie bezsenna. Kiedy tylko na dobre zapadł wieczór, znów wszystko powróciło. Wyrzuty sumienia, widok płonącego samochodu, ból po stracie, cierpienie.. był tylko jeden sposób, by przetrwać bezpiecznie noc. Alkohol. Miałam słabą głowę, więc niewiele go wystarczyło, bym dostatecznie się nim odurzyła.
*
Wiedziałam, że kolejna noc będzie bezsenna. Kiedy tylko na dobre zapadł wieczór, znów wszystko powróciło. Wyrzuty sumienia, widok płonącego samochodu, ból po stracie, cierpienie.. był tylko jeden sposób, by przetrwać bezpiecznie noc. Alkohol. Miałam słabą głowę, więc niewiele go wystarczyło, bym dostatecznie się nim odurzyła.
Zaczęłam od butelki piwa. Nie byłam jego smakoszem, ale wypiłam je, jeśli miało mi pomóc. Potem zabrałam się za coś o większej zawartości procentowej. Przechyliłam butelkę i porcja na jeden łyk znalazła się w moich ustach. Prawie ją wyplułam. Była ohydna. Jednak postanowiłam ją przełknąć i krzywiłam się przez kilka chwil. „Alkohol wypity w szybkim tempie, szybciej uderza do głowy”, przypomniałam sobie. Po kolejnych małych łykach, nadal się krzywiłam, ale mniej. Upiłam jeszcze trochę, tak, że pozostało jeszcze ¾ butelki.
Odczekałam moment, może dwa.
Coraz bardziej ogarniało mnie uczucie błogości, kręciło mi się w głowie.
***
Poczułam nieprzyjemny skręt w żołądku, palące uczucie w przełyku, moja głowa niemal pękała. Nagle zerwałam się na nogi i pobiegłam do łazienki, obijając się o kilka rzeczy, gdyż nie przyzwyczaiłam się do jaskrawego światła i podążałam do celu z zmrużonymi oczyma. Zaczęłam wymiotować do ubikacji. Mój organizm pozbywał się nadmiernej dawki alkoholu. Spazmatyczne torsje trwały do czasu, gdy organizm nie miał już czego usunąć z przewodu pokarmowego. Zaczęłam cała drżeć. Łzy pojawiły się w moich oczach.
***
Poczułam nieprzyjemny skręt w żołądku, palące uczucie w przełyku, moja głowa niemal pękała. Nagle zerwałam się na nogi i pobiegłam do łazienki, obijając się o kilka rzeczy, gdyż nie przyzwyczaiłam się do jaskrawego światła i podążałam do celu z zmrużonymi oczyma. Zaczęłam wymiotować do ubikacji. Mój organizm pozbywał się nadmiernej dawki alkoholu. Spazmatyczne torsje trwały do czasu, gdy organizm nie miał już czego usunąć z przewodu pokarmowego. Zaczęłam cała drżeć. Łzy pojawiły się w moich oczach.
Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz, a później otarłam ją ręcznikiem. Postanowiłam wypić trochę wody, mając nadzieję, że gardło i jama ustna przestaną tak strasznie piec.
-Tak to jest, gdy wypije się zbyt dużo alkoholu na pusty żołądek. Co ci w ogóle odbiło?! – usłyszałam za sobą głos. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się, szybko wycierając zewnętrzną częścią prawej dłoni wargi wilgotne od wody.
-Co ty tu robisz? Dlaczego tutaj wszedłeś? Nie potrafisz uszanować prywatności? – mruczałam nieprzyjaźnie.
-Tak mi się odwdzięczasz za uratowanie życia? – zadrwił. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam o czym mówi.
-Nie pamiętasz? Tego, co zrobiłaś w rękę też nie? – zapytał zdziwiony.
-Tak to jest, gdy wypije się zbyt dużo alkoholu na pusty żołądek. Co ci w ogóle odbiło?! – usłyszałam za sobą głos. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się, szybko wycierając zewnętrzną częścią prawej dłoni wargi wilgotne od wody.
-Co ty tu robisz? Dlaczego tutaj wszedłeś? Nie potrafisz uszanować prywatności? – mruczałam nieprzyjaźnie.
-Tak mi się odwdzięczasz za uratowanie życia? – zadrwił. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam o czym mówi.
-Nie pamiętasz? Tego, co zrobiłaś w rękę też nie? – zapytał zdziwiony.
Popatrzyłam na ręce i moją uwagę zwrócił bandaż owijający część kończyny nad nadgarstkiem.
-C..co się stało? – chciałam dowiedzieć się prawdy.
-Urwał Ci się film?! Nie żartuj, że nie pamiętasz, że się pocięłaś, a później roztrzęsiona chciałaś połknąć jakieś tabletki i popić wódką..
-Co?! – krzyknęłam zszokowana i w tym momencie złapałam się za bolącą głowę.
-C..co się stało? – chciałam dowiedzieć się prawdy.
-Urwał Ci się film?! Nie żartuj, że nie pamiętasz, że się pocięłaś, a później roztrzęsiona chciałaś połknąć jakieś tabletki i popić wódką..
-Co?! – krzyknęłam zszokowana i w tym momencie złapałam się za bolącą głowę.
Wow, ona próbowała się zabić :o
OdpowiedzUsuńŻe co zrobiła?! ;o Ciekawe co dalej <3
OdpowiedzUsuńWauw, tyle moge powiedzieć..
OdpowiedzUsuńKto ją uratował?
Trochę tajemniczości, lubie to ! :)
Czekam na następny, weny x
Co dalej? :** pisz!!!!
OdpowiedzUsuńNo to widać była niesamowicie oszołomiona, skoro nawet nie pamiętała, że próbowała się zabić. Zresztą się jej nie dziwię. Towarzyszą temu takie emocje... To bardzo możliwe.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego, kto ją uratował. Dobrze, że nie muszę czekać na kolejny rozdział. Przynajmniej na 4-ty.
@TheIrishsWife x
zakochałam się w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuń