-Może jakoś się ogarnij, a ja zaczekam w pokoju, dobra? Spędziłem na fotelu całą noc, więc jeszcze dodatkowe kilka minut jakoś mnie nie przeraża. – starał się mnie uspokoić. Tak mi się przynajmniej wydawało.
-Spałeś tutaj? – zapytałam nie dowierzając.
-A co miałem zrobić? Zostawić cię nietrzeźwą po próbie samobójczej? – zadrwił ze mnie.
„Uważa mnie za psychiczną osobę. No świetnie! Choć... W sumie chyba nią jestem”, pomyślałam.
-Ok. Więc zaczekaj, proszę, w pokoju. – rzekłam, próbując przetworzyć wszystkie informacje, by w końcu do mnie dotarły.
-Tylko streszczaj się. Wiem, ile kobiety potrafią spędzić w łazience. – powiedział, zwracając się do wyjścia.
-Nie trzas… - nie dokończyłam, gdyż w tej chwili trzasnął drzwiami i miałam wrażenie, że moja głowa zaraz rozsypie się na tysiąc kawałków. -…kaj drzwiami. – dokończyłam znacznie ciszej.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, uważając na perfekcyjnie opatrzone… coś, co zrobiłam sobie na ręce. związałam potargane włosy w koka. Wysuszyłam ciało ręcznikiem i ubrałam ciuchy, które miałam na sobie wcześniej, bo zapomniałam wziąć wcześniej inne na przebranie. „Cóż, później i tak wezmę dłuższy prysznic.”, mruknęłam do siebie. Popatrzyłam w odbicie i przyznam, że wyglądałam strasznie. Jednak to nic w porównaniu do tego, jak się czułam. Miałam właśnie wysłuchać co robiłam pod wpływem alkoholu. Na dodatek ON spał całą noc w moim pokoju, by mnie pilnować.
Nie zdziwiłabym się, gdyż tak z pewnością postąpiliby pozostali. Ale nie spodziewałabym się tego po nim, biorąc pod uwagę fakt jak mnie traktował. Sama sobie nie dowierzałam. Mowa oczywiście o… Maliku. Zaynie Maliku. O tym samym, który zachowywał się w stosunku do mnie jak dupek.
*Zayn's POV*
W końcu wyszła z łazienki. Jej włosy były upięte w koka. Zgadywałem, że niewiele czasu poświęciła, by wykonać tę fryzurę, ale wyglądała o wiele lepiej, niż w poprzedniej wersji, czyli w potarganych, rozpuszczonych włosach. Ubrania miała te same.
-Więc… powiesz mi, co… no, wiesz… co robiłam poprzedniej nocy? – jąkała się, stojąc ze spuszczoną głową i bawiła się palcami.
-Ty naprawdę nic nie pamiętasz. – zadrwiłem, powstrzymując się od chichotu. Myślałem, że dziewczyny nie upijają się tak, by urwał im się film. Przynajmniej ona nie wyglądała na zdolną do takich czynów.
-To nie jest zabawne. – podsumowała, nadal wpatrzona w podłogę.
-Dobra. – rzuciłem, wstając i podszedłem bliżej. –Może usiądziemy, bo to raczej nie typ rozmowy, który wypada odbyć na stojąco. – powiedziałem, wskazując na łóżko. Veronica przytaknęła i usiedliśmy na brzegu materacu. Wróciłem myślami do wczorajszej nocy, by opowiedzieć wszystko dokładnie.
Chłopaki namówili mnie, żebym przeprosił Veronicę. Oczywiście zajęło im to sporo czasu. Nienawidzę, gdy ktoś mówił mi, co mam robić, a jeszcze bardziej przepraszać, jeśli nie ma za co. Ale pozostawmy tę kwestię.
Poszedłem do jej pokoju i zapukałem, ale nikt nie odpowiedział. Uznałem, że wejdę, bo może nigdy nie odpowiedzieć, bym wszedł, spodziewając się, że to ja. Kiedy wszedłem do środka ustałem jak wryty. Siedziała na łóżku z krwawiącą raną na lewej ręce, a krew kapała na podłogę. Prawą pięść miała zaciśniętą. Wyglądała, jakby płakała od dłuższego czasu: miała czerwone, zapuchnięte oczy. Na szafce nocnej leżała pusta butelka piwa i opróżniona do połowy butelka wódki. Podbiegłem do niej, oglądając jej niegłęboką, aczkolwiek długą na około osiem centymetrów ranę. Nie znam dokładnego wymiaru, bo nie posiadam linijki w oczach.
-Coś Ty sobie zrobiła najlepszego?! – syknąłem zdezorientowany.
-Zostaw mnie. Proszę. – wydukała przez łzy.
Pobiegłem do łazienki po apteczkę i zająłem się opatrzeniem rany.
Może to dziwne, ale biorąc pod uwagę tryb życia, jaki prowadzimy w każdej łazience mamy apteczkę pierwszej pomocy. A apteczek jest dużo, bo jest dużo łazienek. Dobra, mniejsza o architekturę budynku.
Veronica nie mówiła nic, tylko siedziała z zamkniętymi oczami, pochyloną głową i pięścią przyciśniętą do czoła. Kiedy skończyłem próbowałem coś do niej mówić, ale nic do niej nie docierało. Zgadywałem, że nie chciała patrzeć na ranę i nie zorientowała się kiedy skończyłem.
-Nie wołaj reszty. – szepnęła.
Nawet na początku nie przyszło mi to do głowy.
-Jeśli na mnie popatrzysz i powiesz co się dzieje. – zaszantażowałem ją
.-N…nie mogę. K..k..kręci mi się w..w.. głowie. - bełkotała. –Z..zaraz chyba się obalę. – dodała wolno.
-Trzymam cię, nie obalisz się. – chwyciłem ja za ramiona, gdyż się zachwiała.
Podniosła głowę i swoimi zapłakanymi oczyma spojrzała na mnie.
-Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałem spokojnie.
W jakiś sposób musiałem to od niej wyciągnąć. A do ludzi w takim stanie trzeba zwracać się spokojnie. Tak mi się wydawało. Nie byłem ekspertem od tych sytuacji.
-On przeze mnie zginął, a wy mnie nienawidzicie. Słyszałam, co mówiliście na tarasie. – rzekła jednym tchem cicho, jednak na tyle, bym ją zrozumiał.
Znów podsłuchiwała? Normalnie wyjawiłbym moje pretensje, ale to chyba nie była najlepsza chwila. Tak bardzo przejęła się moimi słowami? Czyżbym był większym debilem, niż mi się wydawało? Cóż. Bywa.
Tak na marginesie, to jak na osobę nieźle wstawioną, w tamtym momencie nie plątał jej się język. Ćwiczyła to godzinami, czy jak?
-Nie mów tak, dobra? Co masz w dłoni? – zapytałem, brodą wskazując na zaciśniętą pięść.
Nie odpowiedziała. Odwróciła jedynie wzrok.
-Otwórz dłoń. Pokaż, co tam masz. – poleciłem jej.
Zero reakcji.
Puściłem jej ramiona i chwyciłem dłoń, delikatnie ją otwierając, gdyż spodziewałem się żyletki. Nie miałem ochoty opatrywać jej dłoni, jeśli przez mój gwałtowny ruch, ostry przedmiot wbiłby się w skórę, czy coś.
-Ty chciałaś się zabić? – wrzasnąłem, będąc w szoku, gdy zobaczyłem całą garść tabletek. Prawdopodobnie nasennych, bo te, które mamy w domu mają charakterystyczną barwę. –Skąd to masz?! – rzuciłem z pretensjami i zabrałem jej wszystkie, zgarniając zawartość z jej dłoni na moją i położyłem to na szafkę. –Połknęłaś coś? – zapytałem, gdy zmusiłem ją, by na mnie spojrzała.
Przecząco pokiwała głową. Jak dobrze, że nie starczyło jej odwagi, by to połknąć. Ułożyłem ją na łóżku.
-Teraz śpij. – poleciłem i poczekałem, aż zamknie oczy. W międzyczasie przykryłem ją kołdrą. Nie była w stanie sama się przebrać, a ja nie chciałem tego robić. To znaczy zrobiłbym to chętnie, ale nie w takiej sytuacji… i raczej nie tej dziewczynie.
Gdy usnęła zdecydowałem, że przecież jej nie zostawię samej, bo co jak znowu będzie chciała coś sobie zrobić? Postanowiłem usadowić się na fotelu. Modliłem się, by reszta nocy była spokojna.
*Veronica's POV*
Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiedział mi Zayn. Po tonie jego głosu byłam pewna, że nie żartował. Podkuliłam kolana i schowałam twarz w dłonie.
„Co ja najlepszego zrobiłam?”, skarciłam się.
-Wszystko ok? – zapytał.
-A jak uważasz? – syknęłam, a każde słowo przepełnione było jadem i ironią.
Milion pytań pojawiło się w mojej głowie. Skąd wzięłam tabletki i żyletkę? Dlaczego to zrobiłam? Czy gdyby nie Zayn, posunęłabym się dalej lub wykrwawiłabym się na śmierć? Dlaczego to zrobił?
-Przepraszam. – szepnęłam ze skruchą. –I dziękuję za to wszystko.. Nie wiem, co się ze mną działo, co było w mojej głowie i dlaczego tak postąpiłam.. Dziękuję, że zrobiłeś to wszystko, choć nie wiem dlaczego.. Przecież..
-Myślę, że każdy by tak zrobił i tyle. – podsumował. Nie chciał usłyszeć dalszej części mojej wypowiedzi, którą przygotowywałam w głowie kilka minut. –Jednak myślę, że trzeba powiedzieć chłopakom. – dodał, a moje serce stanęło w miejscu.
Co dalej?
*
Reakcja chłopaków nie była taka, jakiej się spodziewałam. To znaczy: nie było tak fatalnie. Zayn powiedział im wszystko to, co mi. Jednak zauważyłam coś innego w jego zachowaniu.
Gdy byliśmy w pokoju, był dla mnie miły i jego głos był ciepły. A przy reszcie znów był oschły i chłodny. Co spowodowało tę zmianę? Może po prostu w pokoju chciał, żebym na spokojnie oswoiła się z tym wszystkim i postanowił zagrać w ten sposób, a nie inny? A w salonie mogłam liczyć na ciepło innych chłopaków, choć potępiali to, co zrobiłam, a on nie musiał udawać opiekuńczości względem mnie? Prawdopodobne.
-Nie mów tak, dobra? Co masz w dłoni? – zapytałem, brodą wskazując na zaciśniętą pięść.
Nie odpowiedziała. Odwróciła jedynie wzrok.
-Otwórz dłoń. Pokaż, co tam masz. – poleciłem jej.
Zero reakcji.
Puściłem jej ramiona i chwyciłem dłoń, delikatnie ją otwierając, gdyż spodziewałem się żyletki. Nie miałem ochoty opatrywać jej dłoni, jeśli przez mój gwałtowny ruch, ostry przedmiot wbiłby się w skórę, czy coś.
-Ty chciałaś się zabić? – wrzasnąłem, będąc w szoku, gdy zobaczyłem całą garść tabletek. Prawdopodobnie nasennych, bo te, które mamy w domu mają charakterystyczną barwę. –Skąd to masz?! – rzuciłem z pretensjami i zabrałem jej wszystkie, zgarniając zawartość z jej dłoni na moją i położyłem to na szafkę. –Połknęłaś coś? – zapytałem, gdy zmusiłem ją, by na mnie spojrzała.
Przecząco pokiwała głową. Jak dobrze, że nie starczyło jej odwagi, by to połknąć. Ułożyłem ją na łóżku.
-Teraz śpij. – poleciłem i poczekałem, aż zamknie oczy. W międzyczasie przykryłem ją kołdrą. Nie była w stanie sama się przebrać, a ja nie chciałem tego robić. To znaczy zrobiłbym to chętnie, ale nie w takiej sytuacji… i raczej nie tej dziewczynie.
Gdy usnęła zdecydowałem, że przecież jej nie zostawię samej, bo co jak znowu będzie chciała coś sobie zrobić? Postanowiłem usadowić się na fotelu. Modliłem się, by reszta nocy była spokojna.
*Veronica's POV*
Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiedział mi Zayn. Po tonie jego głosu byłam pewna, że nie żartował. Podkuliłam kolana i schowałam twarz w dłonie.
„Co ja najlepszego zrobiłam?”, skarciłam się.
-Wszystko ok? – zapytał.
-A jak uważasz? – syknęłam, a każde słowo przepełnione było jadem i ironią.
Milion pytań pojawiło się w mojej głowie. Skąd wzięłam tabletki i żyletkę? Dlaczego to zrobiłam? Czy gdyby nie Zayn, posunęłabym się dalej lub wykrwawiłabym się na śmierć? Dlaczego to zrobił?
-Przepraszam. – szepnęłam ze skruchą. –I dziękuję za to wszystko.. Nie wiem, co się ze mną działo, co było w mojej głowie i dlaczego tak postąpiłam.. Dziękuję, że zrobiłeś to wszystko, choć nie wiem dlaczego.. Przecież..
-Myślę, że każdy by tak zrobił i tyle. – podsumował. Nie chciał usłyszeć dalszej części mojej wypowiedzi, którą przygotowywałam w głowie kilka minut. –Jednak myślę, że trzeba powiedzieć chłopakom. – dodał, a moje serce stanęło w miejscu.
Co dalej?
*
Reakcja chłopaków nie była taka, jakiej się spodziewałam. To znaczy: nie było tak fatalnie. Zayn powiedział im wszystko to, co mi. Jednak zauważyłam coś innego w jego zachowaniu.
Gdy byliśmy w pokoju, był dla mnie miły i jego głos był ciepły. A przy reszcie znów był oschły i chłodny. Co spowodowało tę zmianę? Może po prostu w pokoju chciał, żebym na spokojnie oswoiła się z tym wszystkim i postanowił zagrać w ten sposób, a nie inny? A w salonie mogłam liczyć na ciepło innych chłopaków, choć potępiali to, co zrobiłam, a on nie musiał udawać opiekuńczości względem mnie? Prawdopodobne.
Musiałam przyznać, że był strasznie przystojny. Jego oczy, kilkudniowy zarost, idealnie wystylizowane włosy... Hej, hej. Dlaczego myślałam o tym jak jest seksow... Jaki jest, biorąc pod uwagę wygląd, gdy kilkanaście godzin temu chciałam popełnić samobójstwo pod wpływem alkoholu? Albo byłam idiotką, albo byłam idiotką. Na dodatek miałam mętlik w głowie. To chyba wszystko tłumaczy?
Jak mówiłam, reakcja chłopców była do przyjęcia. Nie zrobili dramy, nie naskoczyli na mnie. Zapewnili jednak, że mogę na nich liczyć i poprosili, bym więcej tego nie robiła. Ciepło mnie przytulili i wspierali.
Zupełnie jak… starsi bracia.
______________
Jak mówiłam, reakcja chłopców była do przyjęcia. Nie zrobili dramy, nie naskoczyli na mnie. Zapewnili jednak, że mogę na nich liczyć i poprosili, bym więcej tego nie robiła. Ciepło mnie przytulili i wspierali.
Zupełnie jak… starsi bracia.
______________
Witajcie, przed Wami rozdział czwarty.
Chciałam podziękować za wejścia i dotychczasowe komentarze, które strasznie motywują! :)
Tak w ogóle, to spodziewaliście się, że chłopakiem, który uratuje główną bohaterkę będzie/był akurat Zayn?
Rozdział oparty głównie na jednym wątku, ale mam nadzieję, że spodobał się Wam.
Postanowiłam dodać fragment, w którym zapoznajecie się z punktem widzenia Zayna.
Postanowiłam dodać fragment, w którym zapoznajecie się z punktem widzenia Zayna.
Co o tym myślicie? Byłoby mi strasznie miło, gdybyście zostawili komentarz.
Do następnego. x